Wywiad z Olgą Smile
Często pytacie mnie, kim jest Olga Smile? Jak żyje, co lubi? Postanowiłam, co jakiś czas odpowiadać na pytania moich czytelników. Oto pierwsza część wywiadu w formie pytań i odpowiedzi. Chcesz mnie jeszcze o coś zapytać – zapraszam do dodawania pytań do drugiego wywiadu w komentarzach, na FB lub przysyłając na maila olgasmile@olgasmile.com. Życzę miłej lektury :)
Ela – skąd wzięła się u ciebie miłość do gotowania?
Właściwie nie wiem, może to pamięć pokoleń? Mój pradziadek ze strony mamy miał restaurację przed wojną przy ulicy Hożej w Warszawie, gdzie pracował za czasów młodości także mój dziadek i jego brat. W trakcie wojny i okupacji pradziadek dzielił się z miejscową biedną ludnością jedzeniem, tak, że „poszedł z torbami” w skrócie to opisując i restaurację stracił. Mój drugi pradziadek, ze strony ojca miał przed wojną masarnię w Warszawie przy ulicy Aptecznej. Został mi po niej tasak, którego pradziadek używał, oprawiony w dębową rączkę. Pamiątka ta jest takim elementem trwania rodziny. Ja widać, moi przodkowie lubili gotować, dobrze jeść i dzielić się jedzeniem. Ja robię to zgodnie z dzisiejszymi możliwościami, dzielę się miłością i pasją do gotowania w Internecie. Mam 45 lat od prawie 15 dzielę się przepisami – matko Ty moja blisko 1/3 życia w sieci Publikuję za darmo, pokazuję co zrobiłam, polecam i zachęcam do dobrego jedzenia, gotowania i cieszenia się smacznymi składnikami z rodziną, przyjaciółmi i najbliższymi. Podstaw w gotowaniu nauczyła mnie mama, to od niej uczyłam się jak zrobić kluski, szykowałam kanapki grube jak zelówka o 6 rano w sobotę i czekałam na zachwyty. Zawsze, kuchenne obowiązki były dla mnie przyjemnością, no może poza zmywaniem, tego nie znoszę do dziś, no a kuchnia po mnie wygląda jakby piorun w przysłowiowy kurnik walnął. Bardzo brudzę, tragicznie i nic sobie z tego nie robię. To mój styl gotowania, w tym chaosie się odnajduję, w takim twórczym szale gotowania spełniam się!
Monika – Ja jestem ciekawa jak przy tak ogromnej ilości zajęć a zwłaszcza gotowania gdzie zawsze zostaje masa rzeczy do pozmywania na każdym zdjęciu ma Pani takie piękne i zadbane paznokcie jak po wyjściu z salonu kosmetycznego?
Mam swoje paznokcie wzmocnione żelem i zrobiony „french”. Za każdym razem nałożony perfekcyjnie przez Panią Tatianę. Paznokcie ”robi mi” raz w miesiącu i ślicznie je potrafi sprofilować, przyznam, że nigdy takich cudnych paznokci nie miałam, jak przez ostatni rok. Dodatkowo do prac domowych, gotowania, obierania warzyw, krojenia zawsze używam jednorazowych rękawiczek. Właściwie nie dotykam się do jedzenia bez rękawiczek. To właśnie dzięki rękawiczkom paznokcie nie farbują oraz używam ich tak, z przyzwyczajania i higieny, ponieważ często karmię też znajomych, a nie tylko najbliższą rodzinę.
Anna – A ja mam pytanie gdzie ten cały sprzęcior Pani trzyma? kilka blenderow/ cookerow itd toż to trzeba osobnego magazynu na to wszystko
Anna – mam ustawione specjalne duże trzy regały metalowe i tam wszystko upycham. Może i pięknie w tym pokoju nie jest, ale za to bardzo użytkowo. To pokój z gościnną kanapą ale znajomi czują się tam jak w sklepie ze sprzętem AGD ale zawsze mamy o czym porozmawiać :D
Urszula – jakie ma Pani wykształcenie?
Mam 45 lat a moja droga edukacji jest nadal otwarta. Skończyłam szkołę podstawą i liceum, obu nienawidziłam i wspominam jak koszmar ze snu. Potem było już tylko lepiej, szkoła policealna, studia licencjackie, magisterskie i tak już kilka kierunków mam za sobą. Formalnie jestem dyplomowanym dietetykiem, specjalistą do spraw reklamy, marketingowcem, PR’owcem, politologiem i intendentem. Uwielbiam się uczyć, zawsze powtarzam, że życie jest niekończącą się nauką. Skończyłam też fajny kurs garncarstwa i chciałabym jeszcze kilka różnych ukończyć, tyle jest ciekawych i fascynujących rzeczy w życiu. Chciałabym się nauczyć piękne bukiety robić, więc florystyczny czy bukieciarski kurs przede mną i chętnie też kurs jubilerstwa (mega ciekawa jestem pracy w złocie i srebrze).
Dawid – Czy Smile to Pani nazwisko?
Tak, Smile to moje nazwisko w dowodzie, w prawo jazdy i paszporcie :) Blog jest autorski, firmowany imieniem i nazwiskiem, nie anonimowy.
Paweł – W porządku, zapytam ;-) Naprawdę masz na nazwisko Smile? Jeśli tak, to jak to się czyta? Po prostu „smile” czy z angielska „smajl”?
Emilia – A ja się zastanawiam czy „Smile” to Pani prawdziwe nazwisko? jeśli tak to wymawia się tak jak czyta czy wymawia się po angielsku, a może to tylko pseudonim artystyczny?
Tak, to moje nazwisko w dowodzie. Czyta się „Smajl” z angielskiego, dokładnie tak jak uśmiech w języku angielskim, chociaż form zmieniania mojego nazwiska i wymowy spotykałam tyle, że czasami boki zrywać ?
Justyna – Jak dużą masz kuchnie?
Z kuchnią jest u nas tak, że najpierw zajmowała pomieszczenie o powierzchni 12 metrów kwadratowych. Potem przestałam się w niej mieścić, więc przebiliśmy rury na drugą stronę ściany i powstała 23 metrowa kuchnia zamiast głównego salonu. W końcu kuchnia to serce domu, tak jak powinno być w teorii, to u mnie zostało wprowadzone w praktyce.
Justyna – Co lubisz jeść, ale nie lubisz tego gotować?
Uwielbiam jeść i uwielbiam gotować. Generalnie muszę przyznać, że to moja praca i hobby od lat. Co ciekawe, hobby stało się pracą, a nie odwrotnie, a może tak powinno być? Nie gotuję właściwie podrobów, nie lubię ich zapachu, ledwo go znoszę. Nie gotuję też homarów, żywych raków uważam to za zwyczajne znęcanie się nad żywymi istotami. To coś czego nie toleruję w krajach azjatyckich, tego braku współczucia i empatii dla żywych istot słabszych niż człowiek! Dlatego generalnie w odniesieniu do kultury spożywczej wschodu (zwłaszcza mięsnej) jestem na NIE.
Dorota – Ile Pani ma dzieci, jeśli można spytać? Jest Pani aktywna w grupie edukacji domowej, czy dzieciaki uczą się w domu? …i jak to Pani wszystko ogarnia?
Barbara – kiedy i jak wygląda czas spędzony z dziećmi ???
Tak, to prawda, od wielu lat jestem związana z systemem Edukacji Domowej. Co oznacza w praktyce, że uczniowie uczący się w tym systemie nie chodzą codziennie do szkoły, a zdają egzaminy kwalifikacyjne na koniec roku. Wychowuje się wolnych ludzi, co w Polsce jest mało popularne ale najlepsze uniwersytety światowe jak Yale i Harvarda z wielką chęcią witają uczniów ED (ang. homeschooling) jako tych, którzy więcej potrafią i mają szersze horyzonty. Spędzamy więc całe dnie rodzinnie razem, czy to w pracy, na sesji zdjęciowej, w restauracji, kuchni, kinie, teatrze, spacerze, wystawie, biurze czy na wyjeździe. Każdy ma jednak swoją własna przestrzeń. To się nazywa życie rodzinne na pełnym etacie i wielkim wymiarze. Ja to kocham, tak dla mnie wygląda rodzina razem! Ja gotuję, dziecko odrabia obok lekcje. Mam spotkanie, dziecko siedzi obok i czyta, rysuje lub czegoś słucha, potem wracamy, rozmawiamy, tworzymy wspólnie naszą codzienność. Razem gotujemy, tańczymy, śpiewamy, piszemy, jeździmy samochodem, szykujemy plany zdjęciowe, śmiejemy się, a nawet teraz pracujemy razem nad stroną. Jestem niezwykle dumna, bo dziecko włączyło się tworząc Pinteresta dla strona w języku angielskim. Naszych rozmów nie ma końca, wspólny czas jest połączony z pracą, życiem i relaksem, nie ma jednej oddzielającej to granicy. Pamiętam, gdy naście lat temu oglądałam jakiś program w telewizji i pojawiła się informacja o Edukacji Domowej. Wtedy wiedziałam – u nas ten model będzie idealny! Można podróżować, pracować, zwiedzać, być wolnym człowiekiem z wolnym zawodem pracując nad stroną, ucząc się z dziećmi i żyjąc, ot tak, żyjąc na co dzień!
Krystyna – Kto to wszystko zjada?
No my, mamy podobno wielkie możliwości, ale dla nas to normalne, że dużo jemy :) Część jedzenia, którego nie zjadamy, mrożę i oddaję znajomym, zwłaszcza jak sobie coś konkretnego zamówią, a ja mam to na liście do pokazania na stronie.
Gabriela – Czy podczas gotowania próbuje Pani dań mięsnych czy z takimi składnikami, których Pani nie jada?
Tak. Próbuję, chociaż to dla niektórych dziwne. A ja zawsze mam jakąś wizję tego, co chcę uzyskać, jaki smak osiągnąć przygotowując konkretne danie. Czasami nawet próbuję tego, na co mam ostrą alergię, bo życie bywa złośliwe. Wtedy sterydy przychodzą z pomocą. Wychodzę z założenia, że u mnie dieta to połączenie konieczności z takim własnym wyborem. Jednak jak chcę coś pokazać, spróbować muszę, zjeść nie muszę, chętni się znajdą, ale próbuję!
Joanna – Ja się zawsze zastanawiam czy wyrzucasz jedzenie? Przy takiej ilości chyba nie da się zjeść wszystkiego?
Mięso zazwyczaj przygotowuję dla rodziny bliższej i dalszej oraz znajomych. Generalnie, my bardzo dużo jemy jak mówią znajomi. Myślę, że dieta roślinna pobudza jedzenie, zmysły i apetyt. Przynajmniej u nas. Jemy dużo, obiektywnie i subiektywnie! Nasze porcje są znacznie większe niż u naszych znajomych. To normalne, że każdy zjada po 250 g makaronu z sosem na głowę, więc gotuję minimum dwie paczki na obiad.
Czesław – W jakich garnkach/naczyniach Pani gotuje? Bo mi w naczyniach Zeptera nie zawsze wychodzi wedle przepisu.
Ja mam kilkanaście garnków. Mam szklane Vison, metalowe to komplety Gerlach, jeszcze ma też jakieś chińskie podróbki oraz ze dwa komplety z IKEA seria +365 oraz garnki Elo Prof. Generalnie typowe garnki klasyczne. Na mojej półce znajdują się również żeliwne garnki emaliowane, ale one są bardziej traktowane jak relikwie, a nie typowe garnki do gotowania.
Karolina – Mnie ciekawi, czym zajmujesz się zawodowo, że masz tyle czasu na gotowanie, czy z tego właśnie żyjesz? Czy Smile to pseudonim artystyczny czy faktycznie tak masz na nazwisko? I ile osób mieszka w Twoim domu, że potrafią to wszystko zjeść ? ;)
To moje nazwisko faktyczne. Powiem tak, kiedyś strona był dokładką do życia i pracy, teraz jest moim hobby, pasją i pracą. Poświęcam mu większość dnia, jak nie myśląc o nim, to gotując lub odpisując na komentarze, emaile i pytania. Tak, strona to dla mnie przyjemność, praca i hobby.
Kamila – i jeszcze jak to możliwe, że tyle jecie i nie tyjecie?
Ależ tyjemy, wiecznie marudzę, że mi się spodnie nie dopinają, że mam za ciasno, że przytyłam, że coś muszę z tym zrobić, że mi metabolizm zwolnił po czterdziestce. Wahania wagi to u mnie codzienność, poddawanie się fali niepohamowanego jedzenia, słodyczy i puszczania wodzy spożywczej fantazji. Potem się „głodzę”, wstawiam kłódkę na lodówkę, marudzę, złoszczę się i chudnę i na chwilę się cieszę. Następnie puszczam wodze ponownie i tyję. Taki los :)
Ewka Łosiu – Znasz Kominka?;-))) bywasz na spotkaniach blogerów w Gdańsku?
Poznałam Kominka. Kilka lat temu nagrywaliśmy bajkę dla dzieci w ramach Akcji Blogerzy dzieciom, w której miałam wielką przyjemność brać udział. W ramach jej trwania użyczyliśmy swoich głosów do nagrania bajki dla dzieci o tytule LOKO. Całkowity dochód ze sprzedaży audiobooka przeznaczony był na cel charytatywny i zasilił konto Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych i Słabowidzących „Tęcza”. Stowarzyszenie to pomaga dzieciom niewidomym i słabowidzącym. W projekcie Blogerzy dzieciom wzięli udział: Krzysztof Czeczot – reżyser, Wojtek Urbański – Sound Boom, Paweł Lipiec – Blog 007, Łukasz Jakóbiak – Talk Show 20m2 Łukasza, Jakub Jankowski – Matura to bzdura, Maciej Budzich – Blog Mediafun, Dorota Kamińska – Dorota.in, Agata Chmielewska – Blog Eksperymentalnie, Maciej Maciejowski – Blog Moonopol i Tomek Tomczyk – Kominek i Ja – Blog Olga Smile.
Jeśli chodzi o spotkania, to specjalnie nie bywam. Jakoś nie bawią mnie wyścigi w zapisywanie się i dostawanie się na zasadzie „komu się uda”. Mam ponad 40 lat, dla znacznej części blogerów mogłabym być mamą i nie chcę się ścigać z tymi, którzy są na początku drogi. Staram się robić swoje, czyli to co robię od wielu najlepiej jak umiem. Mam 45 lat od prawie 15 publikuję przepisy. Wychodzi, że blisko 1/3 życia w sieci
Klaudia – Kiedy pojawia się alternatywne przepisy z użyciem Thermomix?
Gdy zacznę się wyrabiać z czasem, na chwilę obecną trudno mi jest powiedzieć, dokładnie kiedy!
Beata – Ile ważysz i czy nie znudziło Cię gotowanie?
Ważę pomiędzy 58-65 kg zależnie od tego na ile sobie pozwolę. Ponieważ kocham gotowanie nawet bardziej niż jedzenie, to czasami umiem sobie odebrać jedzenie od ust, ale czasem, nie zawsze, stąd te wahania wagi.
Joanna – To Ja zapytam jakim sprzętem robi Pani zdjęcia na stroną?
Mam aparat stary już Canon 5D Mark II i kilka obiektywów. Przymierzam się do znacznie nowszego modelu Canon 5D Mark IV ale nie mam na niego funduszy na chwilę obecną.
Agnieszka – Czy jest coś (produkt, potrawa) czego absolutnie nie byłaby Pani w stanie nawet spróbować?
Jestem bardzo ciekawa nowych smaków, często ta ciekawość zwycięża, ale na bank nie zjadłabym robaków żywych lub usmażonych, owadów generalnie, ostryg (mdleję jak widzę je ruszające się i walczą o życie), z azjatyckich dań – żywych krewetek, psa, kota, małych kaczuszek w jajku. Także świnki morskiej, koniny, sushimi z ruszającą się rybą czy ośmiornicy żyjącej, tańczącej czy jak tam nazywają ją „sadyści”. Generalnie mówię stanowcze NIE, tu nawet ciekawość smaków nie zwycięży.
Monika – Czy można być szczupłym uwielbiając gotować? Mnie to nie wychodzi, bo zwykle gotuje to co uwielbiam jeść. I jeszcze chciałam napisać ze jestem fanka Pani przepisów.
No właśnie mam z tym problem. Jak pisałam wyżej, chudnę i tyję, wagi nie trzymam, zmienia się zależnie od apatytu, pory roku, ilości gotowania i mojego nastawienia. Bardzo się cieszę, że lubi Pani moje przepisy – ściskam.
Daria – Ja pierwsza? Ile godzin na dobę Pani śpi?
Karolina – Pani Olgo, jak Pani organizuje swój czas, że na tak wiele pasji starcza Pani czasu? Spontan? Czy dobre planowanie? Pozdrawiam!
Lena – Mnie zawsze zastanawia jak pani ogarnia te wszystkie zajęcia, gotowanie, strona, dziecko, zwierzaki, rysunki i pewnie jeszcze milion innych zajęć o których Pani nie mówi a jeszcze ma Pani czas na czytanie książek to chyba jakieś dopalacze też śpię mało ale w życiu nie ogarnę tyle rzeczy. To sprawa planowania czy „tak po prostu wychodzi”?
Tu powinnam napisać, że jestem zorganizowana, ułożona, starannie zaplanowana i w ogóle takie och i ach. A prawda jest taka, że daję się ponieść emocjom. Jestem kobietą żywiołu, działania, życia, emocji, robię to, na co mam w danym momencie ochotę, co jest potrzebne, co czuję, że zrobić muszę i mi wyjdzie. Nie nawiedzę obowiązków, rutyny, planowania i takiej konieczności zrobienia czegoś, jak kiedyś odrabianie lekcji do szkoły. To mnie psychicznie zabija. Za to nie zasnę jak czegoś nie ukończę. Czasami śpię po 3 godziny dziennie ale dwa razy na dobę, innym razem przez 6 godzin, czasami jak padnę po intensywnym tygodniu lub dwóch, to śpię przez 12 godzin. W każdym razie dla mnie przed 9:30 rano dzień się nie zaczyna, ale za to kończy się o świcie, często 3:00 – 4:30 już ptaki gdzieś wstają, ja wtedy zasypiam :) :)
Anna – Ile dziennie zajmuje Pani praca nad stroną? Czy to obecnie Pani jedyna praca? Czy planuje Pani z wyprzedzeniem wpisy czy liczy na fuksa typu „co mi wena przyniesie”? Czy rodzina pomaga w pracy nad zdjęciami/ tekstem/ testami/ przepisami? pozdrawiam serdecznie!
To bardzo ciekawy temat. Blog jest moim hobby i pracą, pracą i hobby. Moje gotowanie to wena sytuacyjna, wynika czasami z jakiegoś snu, wspomnienia smaku, zapachu, z niepohamowanej chęci wykorzystania czegoś do przygotowania dania lub kupienia nowego produktu. Przepisów mam więcej niż publikuję, po prostu nie jestem w stanie tyle opisywać i pokazywać. Są tygodnie, że nie ugotuje niczego nowego i są takie, w trakcie których w 7 dni powstaje 50 dań z czego 40 na tyle fajnych, że chcę je pokazać. Zdjęcia robię z mężem, czasami z osobami współpracującymi. Coś ustalamy i razem wykonujemy. Dziecko włącza się w prowadzenie mediów społecznościowych i dlatego ruszył mój Pinterest. Nasze życie to połączenie gotowania, spędzania ze sobą rodzinnie całego dnia i pracy zawodowej. Testy urządzeń są bardzo trudne i niezwykle pracochłonne. Czasami zajmują mi 3 tygodnie pracy, oprócz codziennej publikacji. No tak jest, bo tych setek godzin w sklepach, kuchni, na próbach dań, sesjach zdjęciowych, opisywaniu przepisów – tego nie widać! Techniczne sprawy dla strona, jego oprogramowanie, uzgodnienia to zupełnie inna działka, której ja nie prowadzę.
Natalia – Ciekawi mnie ile osób pracuje nad Pani stroną/blogiem chodzi mi o ogarnięcie całości bo podziwiam.
Od lat nie pracuję sama, po prostu ogarniecie wszystkiego w jedną osobę byłoby trudne i ciągle bym gdzieś zalegała z terminami, pracą, zleceniami i odpowiedziami. W zależności od obciążenia pracą i zleceniami pracuje łącznie od 3 do 7 osób z dynamicznym harmonogramem godzin pracy … z czego ja śmieję się, że jestem operacyjna – ta od wymyślania dań, testowania, gotowania, zamawiania produktów i opisywania. Pracuję też we wszystkie weekendy, bez tego czasu nie dałabym rady.
Anna – Mam to samo pytanie ew. Czy ma domowa produkcję amfetaminy, bo nie wiem skąd Olga ma tyle energii i pomysłów, a wiadomo, że potrafi z powietrza zrobić ciasto, więc…
To chyba wrodzone ADHD i ciągłe wrażenie, że muszę coś zrobić, ta siła, która pcha mnie do przodu i każe iść, nie oglądać się i pracować. Szkoda mi czasu na sen, mam tyle pomysłów, tyle myśli kłębi mi się zawsze w głowie, że mąż śmieje się z mojego „adhd myślowego” jak to nazywa i 24 obrazów myślowych na sekundę. Nie siedzę, ciągle coś robię, czasami jedną ręką mieszam, słucham co dziecko czyta na głos i rysuję na blacie w kuchni. W międzyczasie coś wymyślę, obiecam rodzinie zupę a upiekę ciasto, bo mi się pomysł zmienił. Życie ze mną nie jest łatwe. Ktoś kiedyś powiedział o mnie KOBIETA CHAOS, ale w tym chaosie dla mnie jest metoda i rewelacyjnie się w nim odnajduję! To mój żywioł, bez układania, planowania, taki sponton emocjonalny, bo emocjami ja żyję i tworzę na emocjach! Mój najukochańszy mąż i człowiek mojego życia powiedział mi wczoraj, że jestem jego hobby … ależ mi się ciepło na sercu zrobiło! Dostarczam widocznie ekstremalnych rozrywek w postaci zapaćkanej kuchni, ciągłych potrzeb, ciągłego ruchu i nieograniczonej potrzeby wysłuchania, bo buzia mi się nie zamyka.
Izabella – A ja bym baaardzo poprosiła o linki do jakichś przepisów Bez glutenu
Tu znajdziesz ich ponad 1680 przepisów bezglutenowych czkających na wykorzystanie https://www.olgasmile.com/przepisy/diety/dieta-bezglutenowa
Dodatkowo podłączona jest w nawigacji głównej strona >>> SZUKAJ www.olgasmile.com/szukaj i ułatwia ona wyszukanie składnika w tytułach przepisów, wszędzie czyli również w tagach i treści przepisów oraz można sortować według wielu kategorii strony.
Alicja Jo – Ma Pani świnki morskie, adoptuje (nie pytam o powody adopcji). Jak to się stało, że akurat zdecydowała się Pani na takie zwierzątko?
Zwierzątek u mnie pod dostatkiem, kilkanaście sztuk, świnki to po prostu kolejne stwory. Wychowałam się w bloku na warszawskiej Saskiej Kępie. Mieliśmy małe mieszkanie dwupokojowe, a w nim wszystkie zwierzęta, które chciałam i o nich marzyłam. Moi rodzice też jako dzieci znosili do domu wszystkie biedne, samotne i kulawe. Tata kochał akwarystykę, pasję do zbiorników wodnych odziedziczyłam po nim. Jako dziecko pamiętam całą ścianę w naszym mieszkaniu z akwariami, potem tata ograniczył swoje hobby, no a ja jako dziecko szkolne przejęłam to zainteresowanie. Miałam akwaria, papużki faliste wzięte od koleżanki z klasy, której się jej znudziły, co ciekawe przeżyły 13 lat. Żółwia znalezionego przez mamę podczas spaceru z psem, psa i dwa chomiki. Gdy byłam w liceum do grona naszych zwierząt dołączyły konie, najpierw jeden wspólny, potem tata miał swojego, ja swojego i codziennie jeździliśmy do klubu w którym stały. O koniu mojego życia pisałam tu DESPOTA. Gdy dorosłam i wyprowadziłam się z domu, to natychmiast pojawił się u mnie pies BULDOG FRANCUSKI jako drugi zwierzak po koniu, którego miałam. Nie umiem żyć bez zwierząt. Po następnych kilku latach, gdy ja zostałam mamą ilość zwierząt sukcesywnie rosła. Była czas, że mieliśmy 8 psów i myślałam, że to dużo. Teraz mamy więcej :). Dziecko chciało jakieś mniejsze zwierzę dla siebie więc adoptowaliśmy pierwszą świnkę, a jak wiadomo od jednej się zaczyna ;) Teraz mamy konie, kilka psów, 5 świnek morskich, akwarium, przetrzymujemy gołębie osłabione po locie, ratujemy wróble, biedronki w lodówce gdy kiepsko schowały się na zimowanie, żaby, ślimaki, żeby nie zamarzły – o nich było tu ŚLIMAK MARIAN i dokarmiamy ptaki zimą. Całe moje życie połączone jest ze zwierzętami :)
Małgosia – Jakie książki pani czyta? Czy kiedyś obejrzymy pani dom na stronie?
Czytam okresowo, falami bym powiedziała. Lubię trillery i generalnie science fiction. Masowo przeglądam książki kucharskie, które zbieram i kolekcjonuję, głównie ze względu na fotografie. Lubię książki o teoriach na temat zdrowia i odżywiania. Pokazywałam już MÓJ SALON W STYLU SKANDYNAWSKIM i jakiś czas temu BIBLIOTECZKĘ. Pewnie powinnam kuchnie pokazać ale to za jakiś czas. Sporo książek dostaję od mamy, ona czyta w tempie takim, że aż zazdroszczę. Powoli stoi przy moim łóżku kolejny stosik z kartką „do przeczytania”.
Dominika – Co Pani sądzi o hodowli zwierząt? O tym, że zwierzęta hoduje się w bardzo złych warunkach nie dbając o podstawowe ich potrzeby jak choćby życie bez niepotrzebnego bólu ( mam na myśli np normalne w hodowli zwyczaje jak zabiegi bez znieczulenia typu kastracja, obcinanie dziobów, ogonów, piłowanie zębów) odbieranie dzieci od matek zaraz po urodzeniu, wielogodzinne transporty bez wody itd. Jakie jest w tym kontekście Pani zdanie na temat sposobu odżywiania się ludzi.
Tu nie można chyba nic innego sądzić, tylko bardzo ubolewać nad tragicznym losem, takim z góry przesądzonym zwierząt hodowlanych. Nad tym, że ich cierpienie jest często zupełnie niepotrzebne. Masowa produkcja zwierząt jest chyba największym złem jakie człowiek może uczynić „mniejszym braciom”. O ile śmierć ich jest nieunikniona, to powinna być bezbolesna, spokojna i humanitarna. Jednak każdy organizm walczy o życie, boi się o nie, wiec nie wiem czy nie są to tylko pobożne życzenia. Od lat wpłacam pieniądze na Tarę, na Przystań ocalenie, cieszę się jak dziecko, gdy udaje się uratować konia z transportu. Nie wiem jak można sprzedać swoje zwierzę na mięso, nie wiem. U mnie wszystkie duże zwierzęta, jak konie mają dożywocie, leczymy je, siedzimy z nimi cała noc jak trzeba, podajemy leki i walczymy. Gdy wyjścia już nie ma, usypiamy, boli strasznie ale taka jest miłość do zwierząt, działam tak, aby było im dobrze, z pełnym poświęceniem. Nie jadam mięsa, nie noszę skórzanych butów i torebek, nie mówiąc o futrach.
Myślę, że pytanie to jest związane z publikacją przepisów mięsnych na mojej stronie. Ponieważ dostałam maila z pytaniem „dlaczego pokazuję mięso, skoro sama go unikam”. Zdaję sobie sprawę, że jak ktoś jest mięsożercą, to nie wejdzie na stronę typowo wege, ale na taki w którym znajdzie mięso i przy okazji coś jeszcze. Kilka razy jak coś zrobi, bo moje roślinne przepisy są super smaczne „to dzięki temu wróci po kolejne roślinne przepisy” moim zdaniem o tyle razy rzadziej dana osoba zje mięso. Tak dla smaku oraz zdrowia swojego i innych :) Poprzez tolerancję staram się łączyć ludzi na różnych dietach. Nie tworzę dzięki temu obozów „my” i „wy” oraz unikam blokad komunikacyjnych typu brak rozmowy. Moim zdaniem musi być wymiana zdań i chęć rozmowy z osobami na każdej diecie, aby promować dietę roślinną. Z tych powodów moje wieloletnie motto to: „różni LUDZIE, różne DIETY, jeden BLOG”. Zawsze śmieję się w myślach, że moje dziecko jest na diecie roślinnej od zawsze i jest bardziej wegańskie niż nie jeden startujący z dietą weganin lub z kilkuletnim stażem nawet ;) Co fajne, moje potomstwo zawsze mi powtarza „mamo, nie przejmuj się tym co inni mówią „. To takie śmieszne w ustach dziecka, ale jakie prawdziwe. Ja za to powtarzam „czas wszystko zmienia”. Zmienia nas, nasze przekonania, dietę, postrzeganie i znajomych. Miałam takich znajomych, którzy co chwilę pytali, kiedy zaczniemy dziecku dawać mięso, zupełnie nie szanując tego, że dziecko mięsa nie je. Wtłaczali swoje racje niczym ziemniaki do torby. To takie przekonywanie na siłę moim zdanie się nie sprawdza. Kocham roślinną kuchnię, ale rozumiem, że ktoś obecnie je mięso. Ja też przez 30 lat swojego życia jadłam i to bardzo dużo … I wiem, że dla kogoś, kto je mięso przepisy TYLKO wegańskie są niefajne, mam na myśli zbyt dużą zmianę. Z czasem jak przychodzi po to, co go interesuje, to próbuje innych przepisów. I to działa. Podejrzewam, że „ekstremiści” do mnie nie przyjadą, bo nie chcą widzieć mięsa, jakby nie pamiętali tego, co sami jedli lata temu. A szkoda, bo minimum 5 przepisów w każdym tygodniu jest na stronie dla roślinożerców. To się nazywa elastyczność, otwartość i pokazywanie, że inaczej jeść się da, bez wtłaczania swoich racji :) Ja jestem bardzo wyrozumiała, gdy przyjeżdżają do mnie mięsożercy nie widzę problemu, żeby przywozili mięso ze sobą lub żebym z nimi ser zrobiła, jeśli chcą. To, że nie jemy rodzinnie produktów odzwierzęcych i glutenowych nie znaczy, że wszyscy muszą tak żyć. Tolerancja :) Druga sprawa to taka, że mój strona ma ponad 10 milionów odsłon stron miesięcznie, ( w 2017 roku odsłon przepisów było 55 655 133!!!) często przychodzą do mnie mięsożercy po mięsne przepisy, zostają, wracają, patrzą na nowe i z czasem wypróbowują coraz więcej wegetariańskich. Stali czytelnicy piszą, że modyfikują swoją kuchnię razem ze mną, a mam miliony stałych czytelników, powracających! To im właśnie mogę pokazać, że da się kotleta mielonego zastąpić zdrowszym i lepszym mielonym zrobionym z warzyw. Wegan czy wegetarian nie muszę do tego przekonywać, oni to wiedzą. Takie mam podejście :) Podchodzę z szacunkiem do swoich przyjaciół i znajomych i czytelników na różnych dietach. Pomagam im gotować i przygotowywać to, co lubią, potrzebują, jedzą i uważają za dobre dla siebie. Robię z nimi sery aby mogli sobie robić potem sami, robię wędliny, piekę mięso, dziele się wiedzą. Dietę każdy wybiera dla siebie indywidualnie! Agresją, zerwaniem kontaktów lub złą komunikacją nie zmieni się nawyków żywieniowych, nikomu to nie pomoże. Zdaję sobie sprawę, że jak ktoś nie je mięsa, to może nie lubić oglądania z nim przepisów, przynajmniej część młodych wegan i wegetarian tak ma. Podkreślam, że nie mówię jeść, ale widzieć. Chociaż ja nie jem, to nie mam problemów z przygotowaniem wędlin dla przyjaciół, którzy głównie mięso jedzą. Oni dla odmiany na nabiale, mięsie, bez warzyw i węglowodanów. Ich wybór, ich wola, ich decyzja. Tylko, że oni jakoś potrafią dla mnie jedzenie zrobić, gdy do nich przychodzę i nie wciskają mi udźca wieprzowego do ust, tak jak ja nie wtykam im sałaty!
Jolanta – A ja dziękuję za tak pyszne przepisy z których korzystam i są dla mnie inspiracją. Też lubię gotować a u Pani można znaleźć prawie wszystko. Super
M van – Nie mam pytania ale podziękowanie. Dziękuję za wszystkie wspaniale przepisy wegańskie!!
To ja bardzo dziękuję. Prowadzę stronę www.OlgaSmile.com 14 rok i staram się aby był on atrakcyjny dla wielu czytelników, na różnych dietach, o różnych przekonaniach i alergiach. Tak, aby każdy znalazł tu to, czego szuka. W przepisy wkładam czas, prace, myśli, marzenia i duszę!
NAPISZ MI W KOMENTARZU, CZY WYWIAD SIĘ TOBIE PODOBAŁ
A jeśli chcesz zobaczyć mnie na żywo, to zapraszam do oglądania wywiadu, który odbył się w Empiku :) ZAPRASZAM DO OGLĄDANIA :)
A dla ciekawskich – statystki wizyt, odsłon z ostatniego miesiąca :)
Każdego miesiąca moją stronę czyta ponad 2.200.000 osób, podczas 3.200.000 wizyt, podczas których czytelnicy przeglądają przeszło 9.600.000 stron z przepisami, testami i wpisami lifestyle!
Statystyki strony OlgaSmile.com
od 1 stycznia 2020 do 31 stycznia 2020:
Statystyki pełne za okres: od 1 stycznia 2020 do 31 stycznia 2020
Odsłony – 9 648 982
Unikalne wizyty/sesje – 3 262 928
Unikalni Użytkownicy (UU) – 2 230 635!!!
Zapraszam do kontaktu Olga Smile
olgasmile@olgasmile.com
Anonim napisał
Olgo – cała jesteś kolorowa i… i już!
Anonim napisał
piękna kobieta
Anonim napisał
Widać życie w sieci służy, bardzo bardzo!
Anonim napisał
Urocza.
Anonim napisał
Już Panią lubię , pozdrawiam serdecznie
Maria napisał
A ja naiwnie myślałam „mięsożerca publikuje wegańskie przepisy”!
Pozdrawiam serdecznie!
Olga Smile napisał
Maria – pozdrawiam również :)
Bela-Mari napisał
Wlasnie wróciłam z Hiszpanii, konkretnie z Malagi i zaczęłam szukać przepisu na gaspacho…
Przekonała mnie pani tym przepisem andaluzyjskim i postanowiłam go wypróbować, proszę 3mac za mnie kciuki :)
Pozdrawiam
P.S. Chyba będę tu jeszcze zaglądać…
Bela-Mari napisał
Wlasnie wróciłam z Hiszpanii, konkretnie z Malagi i zaczęłam szukać przepisu na gaspacho…
Przekonała mnie pani tym przepisem andaluzyjskim i postanowiłam go wypróbować, proszę 3mac za mnie kciuki :)
Pozdrawiam
P.S. Chyba będę tu jeszcze zaglądać…
jamilka napisał
Olgo, jestem malarką, jubilerem, nauczycielką, matką, żoną, właścicielką – świadomą – żółwia stepowego i psa ze schroniska. Jakoś łączy mnie z Tobą to urozmaicenie życia. Czytam Twojego bloga od dawna. Jak mam zrobić kopytka, naleśniki, cokolwiek – to najpierw sprawdzam u Ciebie. Nazywam się w sieci po prostu jamilka :) Nawet zupę : Nie dlatego, że nie umiem gotować – bo uwielbiam – ale żeby sprawdzić jak Ty to robisz :) Pozdrawiam :)