Dania mojego dzieciństwa
Dania mojego dzieciństwa to dla mnie temat rzeka. Temat, który przywodzi na myśl wspomnienia, wywołując bardzo szeroki uśmiech, ale czasami również nostalgiczne westchnienie oraz takie wprost odczuwalne wszystkimi zmysłami ciepło domowego ogniska. Każdy członek mojej rodziny kojarzy mi się z innym daniem i sytuacją, która miała miejsce. Podczas świąt i spotkań rodzinnych wspominam atmosferę przy stole, opowiadania, klimat, śmiechy, zapachy, aromaty i smaki. Obrazy przelatują mi przez głowę, widzę je jak na ekranie telewizora, ach te wspomnienia … Dania mojego dzieciństwa są dla mnie bardzo ważne, to podwalina mojego gustu kulinarnego, myślę, że właśnie one po części stały się dla mnie bazą rodzinnych dań. Kiedyś już pisałam, że przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie są symbolem rodzinnych tradycji. Dla mnie stanowią niezwykle ważny element kobiecego – naszego domowego świata. Chciałabym bardzo, aby moje dziecko znało rodzinne przepisy i umiało o nich opowiedzieć swoim dzieciom. Wtedy po ugotowaniu czy upieczeniu jakiegoś dania czuć będzie tą wewnętrzną radość i spokój, że jest cząstką rodziny, która trwa już od wielu lat i trwać będzie. Można powiedzieć, że to są właśnie korzenie, a im silniejsze korzenie, tym okazalsze drzewo. Gdy byłam dzieckiem i czasami nocowałam u dziadków, to rano jadłam z nimi śniadania. Dziadek zawsze robił jajecznicę na maśle z kromką pszennej bułki, a babcia bardzo słodką herbatę z „potuptaną” jak to nazywała cytryną obraną ze skórki. Dziadkowie robili też na święta barszcz kiszony, który stał w wielkim garnku na kamiennym parapecie w jednej z kamienic na warszawskiej Ochocie. Puchate racuchy drożdżowe z jabłkami, takie najlepsze na świecie i wspaniałe pierożki z półkruchego ciasta francuskiego. Babcia smażyła chałkę na maśle, wcześniej znużoną w mleku i obtoczoną w jajku. Pamiętam kilkadziesiąt dań od tak, na wyrywki! Zapach unoszący się po kuchni, telewizor z kineskopem ze stojącą na mim muszlą, choinką przybraną wielkimi bombkami, to właśnie klimat, który pamiętam z mieszkania moich dziadków. Mama mojego taty kojarzy mi się dla odmiany z kuchnią opalaną drewnem na warszawskim Grochowie, z zupą owocową, pierogami z jagodami, owocami, ciastem, tak bardziej na słodko. W czasach, gdy wszyscy żyli i spotykaliśmy się podczas wspólnych kolacji, uroczystości imieninowych czy urodzinowych, to ja nie jadałam dań wytrawnych, ponieważ jako dziecko wolałam wszystko na słodko. Ale pamiętam babcine gruszki w occie z cynamonem. Oj tak. Słoiki z gumką i drucikiem stojące w spiżarce, w takiej zimnej szafce pod oknem. Te śliwki w occie z pestką i marynowane grzybki. Jakieś gulasze, mięsa i ziemniaki posypane koperkiem. Moja mama gotowała dla mnie to, co lubiłam najbardziej. Kluski w różnych postaciach, naleśniki, kopytka, śląskie, leniwe, pyzy. Kluski kocham po dziś dzień! Kuchnia mojego dzieciństwa była bardzo mięsna, mimo faktu, że mięso w sklepie było jak na lekarstwo. Pamiętam żeberka duszone, boczek pieczony, karkówkę, kotlety schabowe, zrazy zawijane, sznycle i gulasze. Wątróbkę, cynaderki, duszone żołądki. Mięso z zupy oraz wielgachny pasztet domowej roboty, który mieliłyśmy w maszynce na korbę cztery razy. Mama mówi, że te mięsne rarytasy były głównie przeznaczone jako dziecka, chociaż ja i tak zawsze wolałam kluski, ryż i makaron :) Mięso zostawało na talerzu. I właśnie kluski wspominam „najpyszniej”, takie posypane serem i polane bułką tartą uprażoną na maśle. Albo odsmażany chleb na patelni z solą. Koniecznie kluski odsmażane, ziemniaki smażone, makaron, leniwe po których można było iść spać od razu. To jedno z tych dań, które ma bardzo trafną nazwę :) Ciasto pleśniak i murzynek, kompot z truskawek, kalafior gotowany na obiad. Można długo wymieniać!
Siostra mojej babci, u której byłam kilka razy jako dziecko z okazji jakiś uroczystości, kojarzy mi się z jajkami faszerowanymi, normalnie od razu widzę jajka i obraz wiszący na ścianie przedstawiający poległego żołnierza podczas wojny. Zapach masła i szczypiorku z jajek unosił się w całym pokoju. Mój wujek, którego bardzo kochałam jako dziecko, robił bigos (już bardzo dawno nie ma go z nami), taki klasyczny polski bigos. Z wędzonką, wkładką mięsną i przyprawami. I jak w filmie „Miś” był albo bigos, albo kapuśniak zależnie od ilości dodanej wody z czajnika. Ale wujek kojarzy mi się najbardziej z lodami, z ciastkami z migdałami w czekoladzie. Z gorącą czekoladą i watą cukrową, lizakami i cukierkami. Czasami wujek zabierał mnie do kawiarni, na lody, na ciastka. Jechaliśmy wtedy autobusem na ulicę Nowy Świat do cukierni, albo do Wedla, albo do zoo albo w inne miejsca. Wracałam przejedzona słodyczami, z kwiatkiem w ręku i szerokim uśmiechem na twarzy. To właśnie od wujka dostawałam pierwsze kwiaty na dzień kobiet, urodziny i imieniny. Pamiętam śliczne hiacynty, żonkile w doniczkach. I smak słodyczy :) Bo dzieciaki to kochają najbardziej! Była też Coca-Cola, a jakże i to z Pewex’u. Tym młodszym wyjaśnię, że to były takie sklepy z artykułami importowanymi, wyższego dobra jak napoje, słodycze, ubrania i buty :)
Racuchy z jabłkami
Czy znacie kogoś, kto nie lubi pysznych, puchatych racuchów przepełnionych jabłkami na talerzu? Ja mogę zjeść ich całą górę. Jak widzę dzieciaki mają jeszcze większe możliwości niż ja, dlatego, gdy robię racuchy musi ich być dosłownie cała góra! Takie racuchy robiła moja babcia, robiła też moja mama, robię teraz ja. Mam nadzieje, że moje dziecko również, gdy dorośnie będzie robiło takie racuchy z jabłkami dla swoich dzieci.
Składniki na: Racuchy z jabłkami
• 500 ml kefiru zwierzęcego lub roślinnego z przepisu na Sojowy kefir roślinny lub jogurt kokosowy. Może być też mleko.
• 400g – 450g mąki pszennej. Dla osób na diecie bezglutenowej może być mieszanka bezglutenowa chlebowa (sprawdza się świetnie) lub 200 ml mąki ryżowej białej + 100 ml mąki wyżowej pełnoziarnistej + 100 ml skrobi.
• 50g drożdży świeżych.
• 2-4 jabłka lub więcej jeśli wolicie.
• olej do smażenia.
• cukier puder do posypania.
Przygotowanie dania: Racuchy z jabłkami
1. Mleko, kefir lub jogurt mieszam z drożdżami do połączenia się składników. Dodaję troszkę mąki i zostawiam na 10 minut.
2. Jabłka obieram, kroje na kawałki. Delikatnie mieszam z ciastem.
3. Do miski wsypuje mąkę, dodaję mleko, jogurt lub kefir z drożdżami i wyrabiam w miarę lekkie ciasto. Robię to przy pomocy miksera z hakiem lub drewnianą łyżką. W razie potrzeby dosypuję trochę mąki lub dodaję mleka. Wszystko zależy od tego jak wilgotna jest mąka. Na koniec dodaję rozdrobnione jabłka, mieszam ponownie i odstawiam na 20-30 minut.
4. Gdy ciasto znowu lekko podrośnie, podgrzewam na patelni olej, nakładam porcje ciasta i smażę na małym gazie. Po kilku minutach przekładam placki na drugą stronę, powinny bardzo urosnąć. Zdejmuję placki z patelni, posypuję mocno cukrem pudrem i podaję natychmiast, bo nie ma na co czekać :)
5. Czasami wolę mniejszy gaz oraz żeby się dokładnie upiekły i jeszcze podrosły na patelni.
6. Podaję od razu, na ciepło z cukrem pudrem.
Makaron z białym serem
To było jedno z moich ulubionych dań. Mimo, że byłam dzieckiem nie miało znaczenia, czy makaron jest w kształcie rurek, świderków czy spaghetti. Największym rarytasem był oczywiście makaron domowy, no ale nie był naszym codziennym makaronem.
Wracając jeszcze do kształtu makaronu, jako matka sama doskonale wiem, że to kształt makaronu w dużej mierze wpływa na decyzję dzieci, czy danie jest smaczne czy nie. Przyznaję się od razu, że ja nie rozumiem tego fenomenu :) Na wszelki wypadek zawsze pytam, który makaron ugotować!
Składniki dania: Makaron z białym serem
• 500 g makaronu pszennego lub bezglutenowego
• 300 g białego sera krowiego, owczego lub sera roślinnego lekko zakwaszonego
• 250 ml – 1 szklanka bułki tartej pszennej lub bezglutenowej
• 100-150 g masła, oleju lub margaryny bezmlecznej
• sól i cukier do posypania lub gęsta śmietana
Przygotowanie dania: Makaron z białym serem
1. Makaron gotuję w osolonej wodzie.
2. Ser biały rozdrabniam widelcem.
3. Na suchej patelni prażę bułkę tartą, gdy stanie się złota, dodaję masło i mieszam do rozpuszczenia i połączenia.
4. Makaron wykładam na talerz, posypuję serem i polewam bułka tartą z masłem lub olejem.
Ziemniaki smażone
Przygotowywane były tego samego dnia lub na drugi dzień, gdy zostały nam ziemniaki. Ponieważ do przygotowania ich potrzebne było znacznie mniej oleju, dlatego ziemniaki smażone zastępowały w naszym domu frytki. Często obierałam z mamą garnek ziemniaków, żeby ugotować je tylko z przeznaczeniem na odsmażane ziemniaki. Wszyscy na nie czekaliśmy, były wspaniałe, dosłownie najlepsze na świecie, zaraz po makaronie smażonym na maśle :D
Składniki na danie: Ziemniaki smażone
• ziemniaki ugotowane
• olej do smażenia (może być olej + masło)
• sól i przyprawy do smaku
Przygotowanie dania: Ziemniaki smażone
1. Ziemniaki obieram, gotuję w osolonej wodzie. Odlewam i studzę. Najlepiej wstawiam na kilka godzin do lodówki. Powinny być bardzo zimne, wtedy zachowają kształt podczas smażenia i nie lepią się do patelni.
2. Na patelni rozgrzewam olej (można dodać też masło, jeśli chcecie). Ziemniaki kroję w grube plastry i układam ostrożnie na patelni. Smażę na dużym gazie. Gdy staną się złote delikatnie przekręcam je na drugą stronę i smażę dalej.
3. Wykładam na talerz, posypuję solą i podaję.
*****
Zapraszam na KONKURS :)
Napisz „Jakie dania swojego dzieciństwa wspominasz”
Każda osoba może udzielić kilka odpowiedzi, które należy zamieszczać w oddzielnych komentarzach (zgłoszeniach) tak, aby było widać, za którą odpowiedź dana osoba biorąca udział w zabawie, została nagrodzona.
andzia napisał
WITAM!
Moje smaki dzieciństwa to dania z królika (pieczenie, pyszne pasztety),aromatyczny rosół z gołąbków (często przygotowywany przez moich rodziców jako lek na przeziębienie) zupa rybna, czerwone mięso z perliczki, gęsina…a także swojski smak wędzonych wędlin.
Pamiętam też słodki zapach waniliowego ciasta, który był obecny w każdym zakamarku domu, pączki z wiśnią lub czekoladową niespodzianką oprószone cukrem pudrem lub polane lukrem.
Mogłabym tak pisać, pisać, pisać….aż do jutra ponieważ w moim rodzinnym domu było wiele pyszności, na wspomnienie których cieknie mi ślinka :-)
Pozdrawiam cieplutko!
andzia napisał
Do apetycznych wspomnień dodam jeszcze smażone (niczym schabowe) kanie, świeżo zebrane na pobliskiej łące, zupa „zagraj” zrobiona z tego, co akurat zostało w lodówce
(trochę kapusty, marchew, ziemniaki, kiełbasa przysmażona z cebulą), makaron zrobiony własnoręcznie przez mamę (na prawdę bajeczny smak i nigdy się nie sklejał!) zalany dużą chochlą zupy owocowej (truskawkowo – jagodowo – wiśniowej) oraz zupa szczawiowa.
Małgosia napisał
Smak mojego dzieciństwa to placuszki z prażuchy i zupa jarzynowa do tego z własnych warzyw z ogródka, było tam wszystko. Jak ktoś nie wie co to jest prażucha to mogę zachęcić. Jest to bardzo proste danie: ziemniaki gotuje się w osolonej wodzie i jak już są miękkie to na wierzch gotujących się ziemniaków sypię zwykłą mąkę i przykrywam i tak jeszcze przez chwilę gotuję aż mąka się sparzy. Potem odlewam wodę i gorące ziemniaki w garnku dokładnie tłukę tłuczkiem do ziemniaków i potem z gorących tak utłuczonych ziemniaków formuję podłużne placuszki i obsmażam po dwóch stronach na rumiany kolor na głębokim oleju. Do tego w lato może być maślanka a zimową porą goraca zupa.
Joanna napisał
Smak mojego dzieciństwa to pajda chleba upieczonego przez babcie z kwaśną śmietaną i cukrem. Pycha
Sanita napisał
Siedzę umorusana w piachu na babcinym podwórku, ,,pachnie” pasącymi się niedaleko krowami i grzebiącymi w błotku kaczkami. Niebo jest tal błękitne i świeże, już nigdy potem takie nie było. Odwracam głowę, czuję szum wiatru i aromat trzepoczących igieł sosen. Kochanie chodź coś przekąsisz – woła Babcia. ,,Coś” to kromka ze śmietaną, i cukrem. Pycha! Zaraz lepimy z Babcią pierogi z truskawkami. Boże jakie są pyszne, polane śmietanką, posypane kryształkami cukru. Potem znowu biegnę na podwórko, poganiać kaczuszki. W ten dzień zjem jeszcze racuszki z jabłkami, kanapki z jajkiem, świeżym pomidorkiem, cebulką i kiszonym ogórkiem, obsypane grubo szczypiorkiem. Rano budzę się w domu, mama krząta się po kuchni, szykuje pyszne kotleciki mielone, ziemniaczki i buraczki. Czuję gotowany budyń i kompot z jabłuszek. Jeszcze coś czuję, słodki zapach rabarbaru, a to ciasto w piekarniku! Ponownie otwieram oczy, tata smaży chleb w jajku, pachnie lepiej niż niejedna zapiekanka, siadamy wszyscy do stołu i wcinamy aż nam się uszy trzęsą. Trochę boli mnie gardło, więc mama szybko robi syrop z cebuli, tato szykuje napój mleczno- czosnkowo- miodowy (za którym akurat nie przepadam) i robi kogel mogel. Mamo jaka dziś zupa? Strupa! No mamo! zalewajka (warzywa, ziemniaki i dużo serca). A jutro jaka będzie? A jutro będzie twoja ulubiona – z plackami gotowanymi w zupie. A na drugie kurczak pieczony w sosiku z marchewką z groszkiem. A co na deser? Może kisiel z malinami? … Łza się zakręciła w oku, na te wspomnienia….
Basia napisał
Smaki dzieciństwa? Oj, u mnie było pomysłowo. Dzieciństwo spędzałam z
kuzynkami na wsi u dziadków. Jako najmłodsza z grupy byłam
(chcąc-nie chcąc) degustatorem kulinarnych eksperymentów podczas zabawy
„w dom”. Placek z chleba posypany koniczyną, zupa z wody i szczawiu, na
deser porzeczki wymieszane z poziomkami były jednymi z wielu dań
serwowanych w naszym „domu”. Wszystko podawane na plastikowej zastawie z
Misiem Uszatkiem dodawało potrawom wykwintności.
Natalia napisał
Ulubione danie z dzieciństwa, smak który zawsze będzie mi się kojarzył z babcią – to lebioda smażona na masełku, przyrządzona ze szczypiorkiem, jajkiem i śmietaną. Danie nazywane przez moje siostry „zieloną breją”. Doskonały dodatek do wszystkiego: ziemniaków, makaronu, czy nawet kromki chleba. Lebioda uważana przez rolników za najgorszy chwast, jest moim przysmakiem po dziś dzień. Niestety można ją przyrządzać wyłącznie na przełomie wiosny i lata, chociaż zawsze można się poratować szpinakiem, który nie ma tak wyrazistego smaku.
Jako mała dziewczynka z babcią wybierałyśmy się na spacer po polach, gdzie sadzono ziemniaki, aby nazbierać lebiody. Od dzieciństwa kochałam wieś i nigdy nie planowałam się przenosić do miasta. Teraz, kiedy na wakacje przyjeżdża do mnie siostrzenica mieszkająca na co dzień w jednym z największych polskich miast, największą atrakcją są dla niej spacery w poszukiwaniu lebiody (którą też uwielbia). Własnym dzieciom także będę starała się przekazać tradycyjne polskie smaki.
Anna Sobiecka napisał
Moje smaki dzieciństwa są zdominowane przez pyszne lekkie placuszki z jabłkami, nie są to racuchy, ale tez nie są to naleśniki. Mama ubijała żółtka jaj z cukrem na kogel mogel dodawała troszeczkę wanilii, pół szklanki mąki oraz pół szklanki mleka – wszystko dokładnie mieszała a białka oddzielone od żółtek ubijała osobno na sztywną pianę, do tego dodawała nieco cukru i tą masę dodawała do żółtek, wszystko bardzo delikatnie mieszałyśmy i dodawałyśmy pokrojone w drobną kosteczkę jabłuszka. Placki smażyłyśmy na rozgrzanym tłuszczu a chmurki które w ten sposób uzyskiwałyśmy znikały z talerza zaraz po usmażeniu. Woń wanilii zmieszanej z jabłkami roztaczała się w całym domu:) cudowne wspomnienie, które towarzyszy mi do dziś
Magda Sz. napisał
Z mojego dzieciństwa najbardziej zapamiętałam racuszki z twarożkiem mojej babci Zosi. Spędzając u niej większą część mojego dzieciństwa mogłam dobrze poznać te smaki. Delikatne, ciepłe i puchate – takie właśnie utkwiły w mojej pamięci. Babcia zawsze wcześnie rano wstawała, aby je dla nas przyrządzić, a kiedy się budziliśmy w domu unosił się już słodkawy zapach. Smak ten utkwił już na zawsze w mojej pamięci i kiedy tylko ponownie próbuję owych racuszków wracają wspomnienia z mojego pięknego dzieciństwa.
Kasia Ł. napisał
Moje dzieciństwo ma zapach poziomek,
zbieranych do dzbanuszka pomarszczonymi dłońmi
mojej Babci,
z obłokiem magicznej śmietany,
którą dawało się malować obrazy,
jak farbką.
I smak ma kaszy manny z malinowym uśmiechem
mojej Mamy,
a oczy lśniące – jagodowe, oprószone cieniem z cukru pudru.
Moje dzieciństwo to szelest ziół
rozkwitających ponownie w zimowe wieczory
i czary – mary w porcelanowym imbryku.
I trzaskający w piecu ogień,
leniwie chwytający placki z makaronowego ciasta.
I zimy kompot z papierówek,
na stole z ceratą pod wielkim orzechem,
i jeszcze ciepłe, drożdżowe ciasto z kruszonką,
ledwie mieszczące się w dziecięcej dłoni.
Pamiętam pajdy chleba,
chciwie maczane w resztkach sosu z niedzielnej pieczeni i
ziemniaki z piekarnika
parzące, z popękana skórką.
Kogel-mogel kręcony na wyścigi,
prawie biały, puszysty, leniwie spływający po ściankach kubeczka.
I sok kapiący po brodzie
z marchwi utartej i jabłka.
W szklanych pucharkach zaklęta była tęcza
z galaretek,
a budyniowe słońca zachodziły truskawkowym dżemem.