BIAŁA KIEŁBASA SMAŻONA
Tak przed świętami to biała kiełbasa smażona z cebulą będzie jak znalazł. Biała kiełbasa smażona była daniem, które poznałam w mieszkaniu mojej teściowej, zaraz na samym początku, gdy tylko weszłam do rodziny i spędzaliśmy wspólnie święta. Przyznam, że byłam zdziwiona, bo w moim rodzinnym domu, jakoś nigdy białej kiełbasy się nie smażyło. Gotowana była, duszona i pieczona bardzo okazjonalnie, no ale biała kiełbasa smażona po prostu nigdy nie występowała i już. A w sumie szkoda, bo trzeba przyznać, że dobrej jakości, zaznaczę raz jeszcze, dobrej jakości biała kiełbasa smażona z cebulą albo z majerankiem lub jabłkami jest fajnym daniem obiadowym ot tak, na szybko. Sprawdzi się także na kolację. Od lat dostaniecie w dużych marketach białą kiełbasę surową, taką wytwarzana na miejscu. Szukajcie takiej, gdzie w składzie znajdziecie mięso i przyprawy. Bo tak na prawdę do zrobienia białej kiełbasy nic więcej nie potrzeba! Polecam wam dzisiaj mój przepis na smaczną, prostą i szybką do przygotowania białą kiełbasę smażoną z cebulą! A jeśli masz ochotę na inny przepis z białą kiełbaską to wystarczy, że klikniesz TU :)
BIAŁA KIEŁBASA SMAŻONA
BIAŁA KIEŁBASA SMAŻONA – składniki:
- około 1 kg białej kiełbasy surowej lub parzonej (wybierz, którą wolisz)
- 2 duże cebule
- 2 łyżki oleju lub smalcu
- pieprz do smaku
- szczypta lub dwie soli
- opcja – 2 łyżeczki musztardy
BIAŁA KIEŁBASA SMAŻONA – przepis:
- Kiełbasy nacinam.
- Obie cebule obieram i kroję w cienkie talarki.
- Na patelnię o grubym dnie wlewam olej, układam kiełbasę. Obok kładę cebulę.
- Na małym gazie smażę kiełbasę, powinna zacząć się wytapiać. Tłuszcz z niej wypływający mieszam z cebulą.
- Gdy kiełbasa zacznie być rumiana, przykrywam patelnie pokrywką i duszę z cebulą na małym gazie przez 15 minut. Dopiero teraz doprawiam cebule solą i pieprzem. Czy jest to konieczne, zależy od pikantności kiełbasy.
- Biała kiełbasa smażona z cebulą to proste danie na co dzień i na święta!
ZgredekLCD napisał
Moim ulubionym daniem domowym jest PIZZA, tak pizza! Ciasto własnoręcznie zrobione z drożdży, całość pokryta przecierem pomidorowym, na to swojska kiełbasa lub też kupna szynka(jak kto woli), pomidory(lub też bez nich),kukurydza to natomiast obowiązkowo, wszystko dobrze doprawione bazylią i oregano, a na to przepyszny ser który zacznie się ciągnąć! Na sam koniec czas na domowy sos czosnkowy, z odrobiną pikantnej papryki, żeby jeszcze lepiej smakowało! Palce lizać :)
kici87a napisał
Moim ulubionym daniem jest bigos, taki wyraźny, ze swojską kiełbasą, swoimi warzywami i swoją dobrze ukiszoną kapustą. Taki jak babci robiła, z sercem i miłością.
Iza napisał
Ziemniaki pieczone, tzw. pieczonki :) Ziemniaki, marchewka, kiełbasa, boczek, cebula, buraki, a to wszystko przykryte liśćmi kapusty, pieczone w kociołku. :> Najlepiej smakowały oczywiście z ogniska. Do tego maślanka lub kefir. :) Polecam! :)
Urlopowiczka napisał
Nie mogę zdecydować się, które danie z dzieciństwa najbardziej jest mi bliskie. Ale wybrałam dwa. I oba robię od czasu do czasu w swoim domu.
Pierwsze z nich kojarzy mi się z moim tatą, bo to właśnie On był inicjatorem jego przygotowania. To danie to PRAŻUCHA :) Pewnie niewiele osób dziś wie co to takiego:)
Prażucha to ziemniaki tłuczone na gorąco z mąką ziemniaczaną i mlekiem. Obraz z dzieciństwa – tata mocno trzyma spory garnek z ziemniakami na podłodze, a mama z impetem tłucze je tłuczkiem do ziemniaków :) Trzeba było mocno trzymać garnek, bo prażucha robiła się po jakimś czasie kleista i garnek zaczynał wędrować po kuchni:)
I już było wiadomo, że będzie pysznie! Niestety nie od razu można było zjeść prażuchę, ponieważ trzeba było cierpliwie czekać aż wystygnie. I tu zaczynał się taniec domowników wokół gara z prażuchą:) Każdy krążył i próbował zajrzeć czy już, a mama niczym strażnik dzielnie pilnowała by nikt pokrywki z gara nie ściągnął:) A kiedy w końcu prażucha wystygła mama siekała cebulkę, prażyła ja na maśle, dolewała śmietanki i powstawał pyszny sosik. Wówczas na drugiej patelni rozgrzewała smalec, kroiła prażuchę w plastry i obsmażała z obu stron na złoty kolor. I zaczynała się uczta!!! Boże jakie to było pyszne!!! Aż teraz ślinka mi leci na samą myśl :)
Drugi smak z mojego dzieciństwa to zacierka na mleku. Danie, które do dziś uwielbiam i które również bardzo pasuje moim dzieciom.
Najpierw obieramy 4 ziemniaki i kroimy je w kostkę. Gotujemy je w minimalnej ilości wody z solą. W czasie gdy ziemniaki się gotują z mąki i wody zagniatamy ciasto na zacierki. Wałkujemy je na cienkie placuszki i odkładamy. Kiedy ziemniaki się ugotują zalewamy je mlekiem i czekamy, aż mleko się zagotuje, dopiero wtedy rwiemy ciasto i wrzucamy do mleka. Zanim wrzucimy zacierki można lekko potłuc ziemniaki. Im więcej zacierek tym lepiej:) Zacierkę zajadamy na słono. U nas nigdy nie starcza zacierki ile by jej się nie ugotowało:) Dokładki nie maja końca, chociaż brzuch już pęka:)
Z rodzinnego domu wyniosłam jeszcze kilka ulubionych dań, bardziej tradycyjnych i znanych, jak choćby rosół, który, tak jak ktoś tu już pisał, gotował się w niedzielę już od samego rana.
Ale jak myślę o dzieciństwie to czuję również smak pizzy z kiełbasą. Czasy były jakie były, ale kiełbasę zwykle której z sąsiadek, albo mamie udało się zdobyć i wtedy na czwartym pietrze bloku górniczego rozpływał się zapach smażonej kiełbasy i ciasta drożdżowego:) Na pietrze były cztery mieszkania, mamy się przyjaźniły ze sobą, dzieciaki siłą rzeczy też, wszyscy byliśmy w mniej więcej tym samym wieku. Mamy siekały kiełbasę, obsmażały ją z cebulką, a dzieciaki latały od domu do domu. Czasem po drodze coś się skubnęło. Po jakimś czasie do domu, gdzie pieczona była pizza, zwabiał nas jej zapach. Każde z dzieciaków dostawało w łapę kawał drożdżowego ciasta z kiełbasą, a mamusie sprzątały kuchnię i siadały do zasłużonej kawy:). Zdecydowanie smak pizzy z kiełbasą to smak mojego dzieciństwa:)
Ach…wzięło mnie na wspominki, dzięki Pani, Pani Olgo:) Ach… te domowe obiadki :)
Pozdrawiam serdecznie.
MArek napisał
Te wszystkie pizze o d.. rozbić. Po pierwsze ciasto powinno być samo podpieczone, bez dodatków, bo zazwyczaj jest surowe, mymlate.
Ja wam dam przepis na porządna pizze.
Mąka, letnia woda, szczypta cukru, szczypta soli, łyżeczka oleju, drożde prawdziwe nie jakiś syf instant, mleko, jajko. Dodatki: pieczarki, cebula, koncentrat pomidorowy, ser, kiełbasa wiejska inne według gustu.
Robimy rozczyn z drożdzy mleka ciepłego i cukru. Mąkę mieszamy z jajkiem, solą, szczypta cukru, łyżeczką oleju dolewamy rozczyn gdy już gotowy. Dodajemy wodę aby uzyskać odpowiednia konsystencję. Brytfanne smarujemy olejem..rozprowadzamy cienko ciasto na spodzie. Zapiekamy, az się zrumieni. Pieczarki smażymy z cebulą kiełbasą. Czekamy aż ostygną. Upieczony placek smarujemy koncentratem pomidorowym może być jakis sos pomidorowy. Na to wykładamy ostudzony farsz, na tym kładziemy plastry pomidorów bez skórki najlepiej całość posypujemy tartym serem i zapiekamy aż ser się roztopi. Wiekszosc osob, ktore jadły moja pizze powiedziala ze tak dobrej jeszcze nie jedli. Tak wiec spróbujcie.
Kasia napisał
Hmm, biała kiełbasa zapiekana z cebulą i piwem, a do tego chrupiące placki ziemniaczane! Mniam… :) Choć muszę przyznać, że wszystko, co przygotuje mama jest bajecznie pyszne:)
Agnieszka napisał
W moim rodzinnym domu mieszkały trzy pokolenia: dziadkowie, rodzice i wnuczęta. Babcia z mamą robiły proste, ale pyszne danie. Należało ugotować ziemniaki i jajka na twardo (po ostygnięciu pokroić w dużą kostkę) oraz podsmażyć na maśle cebulę z pokrojoną w kostkę kiełbasą oraz pokrojonym w kostkę boczkiem. Wszystkie składniki należało ze sobą połączyć i delikatnie wymieszać. Na koniec dodawało się pokrojony szczypiorek, pieprz i sól. Danie to popijało się maślanką. Smakowało świetnie. Nawet ostatnio zrobiłam to danie mojemu mężczyźnie i była zaskoczony :)
Sylwia napisał
Mój ulubiony obiad z domu rodzinnego…- niedziela, wtedy zawsze pałeczki przejmował tata, który od zawsze mówił, że gdyby drugi raz się urodził to zostałby kucharzem :) Pamiętam jakby to było dziś- zaczynał od gotowania rosołu- koniecznie na 3 rodzajach mięsa z dużą ilością warzyw. Do tego dwa rodzaje mięsa- kurczaki z piekarnika z pyszną, chrupiącą skórką obtoczone w czosnkowo- paprykowej marynacie- zapach, który unosił się w kuchni był nie do opisania… Drugie mięso to rolady- koniecznie z wędzoną kiełbasą, cebulą, ogórkiem konserwowym i dużą ilością musztardy. I rytuał ich zawijania- mama zawsze śmiała się, że robi tramwaje zamiast rolad :) Przy niedzieli obowiązkowa była też czerwona kapusta- na swojskim smalcu ze szpyrkami i boczku- taka kwaśno- słodka- idealna-tylko tata potrafił taką zrobić. I na koniec kwintesencja obiadu- kluski śląskie- tu nie było zmiłuj- musiałyśmy je kulać razem z mamą :) Tata zawsze dbał by nie były ani za duże, ani za małe- miały być idealne wielkościowo. No i sosik- na śmietanie-niebo w gębie- czasem tęsknie za tymi obiadami :)
sandorella napisał
Pochodzę z Śląska więc jak na Ślązaczke przystało kocham niedzielny obiad czyli rolade, kluski śląskie i modro kapusta a na pierwsze danie żurek śląski z białą kiełbasą i z jajkiem a do tego chleb, który się macza w zupie.
mniejszezlo napisał
Rodzinny obiad zawsze kojarzył się będzie z ukochaną Babcią. Nikt – tak jak ona nie potrafił zebrać wszystkich przy wspólnym stole, a czekając na jej wspaniałości każdy przebierał nogami (jak to dobrze, że zakrywał je obrus). Począwszy od rosołu ze swojskim makaronem w niedzielę i pomidorowej z ryżem dnia następnego, wigilijnej kapusty z grzybami i czerwonego barszczu poprzez wszelakie mączne cuda, parzaki, kluski śląskie, kopytka (maleństwa), leniwe, pierogi wszelakie, knedle, gofry, naleśniki grube na centymetr, pizzę (a raczej pulchny placek drożdżowy z sosem pomidorowym, kiełbasą, cebulą, serem), placki ziemniaczane, cukiniowe, smażone kanie, kotleciki mielone (były malutkie, jak półtora klopsika), chrupiące, cieniutkie frytki, gdy wpadło się z niezapowiedzianą wizytą, a skończywszy na najpyszniejszych na świecie deserach, ciastach (drożdżowe (kiedyś przez przypadek dodała wiśni ze spirytusu, ach, jakie było wspaniałe!), szarlotka w której 5/7 stanowiły domowe, przesmażone jabłka), pączkach, ciasteczkach (amoniaczki!) i torcie śmietanowym z orzechami robionym wyłącznie zimą – nie mieścił się w lodówce (do tej pory śni mi się po nocach). Najsmutniejsze, że to bardzo bolesne wspomnienia, do tej pory nie pogodziłam się z jej odejściem, zbyt nagłym, niezapowiedzianym, a próby odtworzenia „tych” smaków spełzają na niczym, większość tajemnic zabrała, niestety, ze sobą.